Zbliżamy się wielkimi krokami do końca 2022 roku. Wielu z nas – jak pokazują badania na przestrzeni ostatnich 5 lat – bo aż około 70%, wyznaczy z tej okazji postanowienia lub postanowienie noworoczne. Możemy sobie założyć, że jeśli tak dużo z nas deklaruje ten sposób formułowania celów, to jest jeszcze więcej postanowień, które nigdy nie zostały zrealizowane. I taki stan rzeczy może frustrować, zawstydzać, demotywować, pozbawiać poczucia wpływu, więc dlaczego to robimy? Co takiego jest w tych postanowieniach noworocznych? Czy coś robimy nie tak? A może ta metoda nie jest zwyczajnie skuteczna?
Ciężko byłoby nie uwzględnić na wstępie wpływu społecznego. Postanowienia noworoczne to coś, co przenikło do reklamy, kultury, stało się nieodłącznym elementem przełomu grudnia i stycznia. Ten czas kojarzy nam się z chwilą zatrzymania, refleksji, jakimś końcem i jakimś początkiem. Dlaczego „jakimś”? Bo jeśli założymy, że rok 2022 odkładamy na półkę niczym zapisany do ostatniej kartki notes… to nie jest aż tak ważne w kontekście wymarzonej na 2023 rok przyszłości jaki on był. I taka interpretacja daje pewne ukojenie, pocieszenie i nadzieję. Można to podsumować dziecięcym powiedzeniem: „to co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr”. Natomiast „jakiś” początek, to w naszych założeniach lepszy i szczęśliwszy, ale wciąż – niewiadomy, nie do przewidzenia. Zarówno to co „lepsze” i „szczęśliwsze” będzie dla nas indywidualne, ale zawsze o pozytywnym znaczeniu. Bo raczej nie tworzymy takich postanowień noworocznych, które… no właśnie – wprost są dla nas przykre. Kto ustala sobie za cel stracić pracę, poważnie zachorować, rozstać się z kimś dla nas ważnym?
Wpływ społeczny może mieć dla nas wiele korzyści: jeśli wiele osób tworzy postanowienia, to jest szansa, że znajdę kogoś, kto ma choć kilka takich samych jak ja. A to znaczy, że prawdopodobnie mogę liczyć na wsparcie społeczne. Mogę dołączyć do grupy osób, które razem biegają, rozpocząć grupowe zajęcia taneczne, raportować swoje odchudzanie i ścigać się w ilości zrobionych kroków zarejestrowanych przez smartwatch. W dodatku informowanie o swoich celach i kolejnych krokach może nas pozytywnie umacniać w tym, że to co robimy jest ważne, a nasze wysiłki doceniane i inspirujące. W niektórych przypadkach wręcz otwierać nam drzwi, które poprzednio były dla nas niedostępne, np. jeśli powiemy na imprezie firmowej, że chcielibyśmy spróbować swoich sił w nowej dziedzinie, to kto wie, czy przełożony nie zadecyduje, aby nam to umożliwić w ramach testu i nauki?
Wyznaczanie celów tą metodą jest też po prostu przyjemne. Możemy zastanowić się nad tym czego tak szczerze pragniemy, co jest dla nas ważne. Podczas tego namysłu oscylujemy raczej w przyjemnych kategoriach, nie zakładamy z góry, że coś nie ma sensu i nam się nie uda.
To czy postanowienia noworoczne są skuteczne? I tak i nie lub używając bliskiego nam sformułowania „to zależy”. Jeśli podejdziemy do tego na spokojnie i przyjrzymy się sobie – to mogą! Zanim powiemy o tym jak w nich wytrwać, przyjrzyjmy się temu, czego zazwyczaj chcą Polacy.
Wedle badania Lindorff SA na 2017 rok Polacy w top 5 chcieli: więcej się ruszać (30%), zacząć oszczędzać (19%), przejść na dietę (19%), mieć więcej czasu dla bliskich (18%) i częściej wychodzić z domu (15%).
Wedle SW Research na 2021 rok niewiele w postanowieniach się zmienia: zwiększyć aktywność fizyczną (38%), oszczędzać (37%), odżywiać się bardziej zdrowo (32%), pozbyć się zbędnych kilogramów (30%), poprawić jakość snu i wypoczynku (22%).
Natomiast z sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM możemy zobaczyć, że: 24% (z osób badanych, które robią postanowienia noworoczne) chce spędzać więcej czasu z bliskimi, 21% prowadzić bardziej aktywny tryb życia, 18% chce przejść na dietę i 11% rzucić palenie.
Głównym winowajcą frustracji w związku z postanowieniami noworocznymi… jesteśmy my sami. Z założenia postanowienia mają przynieść coś pozytywnego, mówią o naszych pragnieniach, aspiracjach, potrzebach – o czymś dla nas dobrym. Przynajmniej w ten sposób są postrzegane w chwili tworzenia. Jeśli stajemy przed przeszkodą, coś nam nie wychodzi, cel odwleka się w czasie, warunki noworocznej gry w trakcie roku się zmieniają, to można jak najbardziej się sfrustrować. I jest to jedna z możliwości, bo możemy też się zasmucić lub zawstydzić, że deklarowaliśmy się w ramach poszukiwania wsparcia i motywacji, a efektu nie ma. No właśnie, nie ma? Czy może sukces jest wtedy, kiedy coś osiąga dla nas 100% wykonania? Ponieważ postanowienia dotyczą życzliwej dla nas przyszłości, to dochodzi do porównania „ja realnego” do „ja idealnego”, a czasami dołącza do nich „ja powinnościowe”.
Ja realne, to my. Z całym zestawem naszych mocnych i słabszych stron, zasobów i braków. Ja idealne, to wykreowany przez nas obraz siebie, do którego z różnych powodów chcemy dążyć. Natomiast ja powinnościowe to moje poczucie obowiązku i obligacji wobec innych i świata. I nie ma nic złego w tym, że porównujemy, dopóki nie czujemy się przez to całościowo gorsi, wszechstronnie niedostateczni i ogólnie niekompetentni. I z tym poczuciem często wiąże się zasada, że jeśli nie osiągnę celu w 100%, to tak jakby cała ta droga i wysiłek nie były nic warte. W dodatku możemy wtedy poczuć, że jednorazowe potknięcie świadczy o mnie jako całości. Czyli jeśli nie dałam radę w tym roku wejść zimą na Śnieżkę, to znaczy, że nie nadaję się na wspinaczkę górską (a nie po prostu zimą to nie dla mnie lub pogoda była fatalna, a poza tym to weszłam na kilka innych gór zimą, więc obiektywnie przecież mi to jakoś wychodzi). Dodatkowo pewne obligacje i powinności, które zlecamy sobie sami lub zlecili nam inni powodują, że czasami formułujemy cele, które nie służą nam. I to nie jest tak, że cele mają tylko nas uszczęśliwiać, bo przecież celem może być zabrać kogoś na taką wycieczkę, że będzie ją miło wspominał, a nas będą boleć nogi (i jesteśmy z tym ok!), ale czasami są wbrew nam, czasami nas krzywdzą, np. zostanę w tym projekcie do końca roku, bo szef mnie poprosił, bo nie ma mnie kim zastąpić, a ja mam naprawdę już tego dosyć, kiepsko sypiam, coraz częściej się stresuję… ale zostanę.
No to jak w nich wytrwać? Konstruować je tak, aby były zgodne z naszymi priorytetami, wartościami. Co wziąć pod uwagę w trakcie trwania: że na mojej drodze mogą być porażki, opóźnienia i że mogę zmienić zdanie, rewaluować cel, zmienić na niego pomysł lub po prostu go odpuścić.
Najpopularniejszą metodą pracy nad celami jest metoda SMART. Na początku odpowiedzmy sobie na pytania:
Z nową wiedzą warto przejść do pogłębienia rozpisywania celów. SMART to skrót od: konkretny (jak/kiedy/ile czasu/kto/co/gdzie), mierzalny (jakie ramy czasowe nadam), osiągalny (na miarę możliwości), realny (czy jest mi potrzebny, wartościowy, czy jestem w stanie?), określony w czasie (podzielony na części, możemy sprawdzać jak na idzie).
Najciężej jest nam określić jakie mamy zasoby i czego potrzebujemy, aby cel osiągnąć. Patrząc na cele Polaków można powiedzieć, że nie dla każdego „zrzucenie zbędnych kilogramów” będzie oznaczać to samo. Niektórzy zapiszą się na trening, ktoś zrezygnuje z przekąsek, a ktoś rozpocznie leczenie cukrzycy. Tak samo rzecz się ma z „bardziej aktywnym trybem życia”. Dla kogoś to drugie zajęcia taneczne, tym razem tańca towarzyskiego, a dla kogoś innego 2 dłuższe spacery z psem.
Najczęściej w tym miejscu sprawa się komplikuje – nie mamy planu, jasnych ram, choć mamy chęci.
Kolejnym sposobem, aby wytrwać jest podzielenie postanowień na kategorie: priorytetowe i krótko i długoterminowe. Krótkoterminowe mogą pomagać w zakresie motywacji: jeśli moim postanowieniem roboczym jest „zadbać o siebie”, a metodą mierzenia i wykonania np. zrobienie zaległych badań, to umówienie się na nie jest już samo w sobie nagradzające. Takie szybkie do wykonania postanowienia, z natychmiastowym efektem mogą podtrzymywać motywację dla tych długoterminowych celów. Te drugie warto podzielić właśnie na mniejsze kroki. Priorytety natomiast nie pozwolą nam się zgubić i pomogą ukierunkować nasze siły na konkretne działania.
No właśnie – skąd mamy wiedzieć, co nam służy? Czy to, co chcę nie jest podyktowane wewnętrznym przymusem? Czy ktoś mi tego nie „sprezentował”, aby zaspokoić własne potrzeby? Zadaj sobie te pytania i zastanów się, co czujesz, kiedy na nie odpowiadasz. Możesz je zapisać i przeczytać następnego dnia, aby porównać odczucia:
Służą nam postanowienia, które są w zgodzie z nami, a ich potrzeba i treść wynika z nas… i to właśnie stąd – od nas samych – możemy się dowiedzieć które będą nam służyć. Służyć na moment ich wyznaczania, bo warto pamiętać, że z czasem mogą nie być już tak ważne, wartości i priorytety, którymi się kierowaliśmy, ulegną zmianie lub po prostu nie starczy nam zasobów. I wtedy bardzo zdrowo i życzliwie dla siebie jest odpuścić.
Na koniec chcielibyśmy zaproponować ponadczasowe postanowienia noworoczne, którymi możecie się Państwo zainspirować, ale ich rozwinięcie (np. metodą SMART) zostawiamy do indywidualnego rozpatrzenia.
Jeśli po przeczytaniu artykułu czujesz, że masz problem z ustaleniem postanowień noworocznych, wytrwaniu w nich, odkryciu wewnętrznych potrzeb lub poznaniu swoich zasobów – skorzystaj z pomocy psychologa, psychoterapeuty.